głowę ze zdumieniem: — Co to, jeszcze nie? Nie buntowała się jednak. Wyciągała igłę miarowym ruchem, nie niecierpliwiąc się, gdy igła kaleczyła jej palce.
Hubertyna chciała oderwać Anielkę od pracy, a że nadchodziła pora prania, zmusiła ją do porzucenia krosien i do zajęcia się bielizną na świeżem powietrzu. Matka Gabet przyszła do pomocy. Koniec sierpnia był wspaniały, gorący, ale na polu Clos-Marie pod cieniem drzew panował miły chłód i Anielka przepędziła pierwszy dzień wesoło, zanurzając bieliznę w chłodnej wodzie, ciesząc się drzewami, trawą, strumykiem, całem ukochanem otoczeniem, pełnem szczęścia i radości.
Tu poznała Felicjana, tu widziała jego tajemniczą postać w księżycowem świetle; tu przyniósł jej uniesiony przez wodę kaftanik. Co pewien czas rzucała spojrzenie na zamkniętą furtkę Opactwa; może otworzy się znowu, jak wtedy, i Felicjan zaprowadzi ją do swego ojca!... Nadzieja jej nie opuszczała.
Ale nazajutrz, matka Gabet, rozwieszając bieliznę z Anielką, nagle powiedziała:
— Podobno biskup żeni swego syna.
Młoda dziewczyna osunęła się na kolana w trawę pod wrażeniem tych słów. Serce jej zabiło.
— Tak, tak, podobno na jesieni ślub. Żeni się z panną Voincourt. Onegdaj postanowiono ostatecznie.
Klęczała, nie umiała zebrać myśli. Nowina nie zdziwiła jej. Matka ją uprzedziła. Ale nie przyszło jej na myśl, że Felicjan w chwili słabości pogodzi się z wolą ojca i ożeni z tamtą bez miłości. Wtedy stracony będzie dla niej!... Spełni obowiązek, ale unieszczęśliwi ich oboje. Spojrzała na furtkę i zbudziła się w niej chęć, by wyrwać kraty. O, pobiec do Felicjana, dodać mu sił i odwagi do wytrwania!
Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.