Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

księdza Paulina na palcu, Barbara, Genowefa z barankiem, Cecylja, Agata o wyrwanych piersiach, Elżbieta, żebrząca na drogach, Katarzyna triumfująca. Unoszą się przed nią święte dziewice z rozdartem łonem przez żelaza katów, a mleko płynie z ich ran miast krwi. Ciemności rozjaśniają się od blasku ich skrzydeł. Ach! umrzeć niewinną, jak one, w pierwszym pocałunku ukochanego!
— Anielko, poświęcasz mnie dla marzenia!
— Marzenie... — wyszeptała.
— Ty sama stworzyłaś te widma; chodźmy a widma zamilkną.
— O, nie, niech mówią, niech mówią coraz głośniej. One mi dają siłę, by wytrwać. Jeśli to tylko marzenie, to wszystko jedno, bo ocala mnie od grzechu. O, poddaj się, poddaj jak ja. Nie pójdę już z tobą.
Wyprostowała się, silna postanowieniem.
— Ależ okłamano nas, rozdzielono?
— To nie usprawiedliwia naszego grzechu.
— Nie kochasz mnie już, straciłem twe serce.
— Kocham cię, walczę dla nas, dla naszego szczęścia i naszej miłości. Twoją będę, jeśli twój ojciec zezwoli.
— Nie znasz mego ojca. Nikt nie może złamać jego postanowienia. Powiedz, czy wszystko skończone między nami? Czy mam być posłusznym, gdy ojciec rozkaże mi poślubić Klarę de Voincourt?
Anielka z jękiem osunęła się na krzesło.
— Odejdź, nie bądź okrutny... Poco wróciłeś? Już przyzwyczaiłam się do mego nieszczęścia, myślałam, że mnie nie kochasz. A tymczasem, kochasz mnie, a męka rozpoczyna się znowu... Jak teraz to przeżyję?
Powtórzył, myśląc, że wola jej słabnie:
— Jeśli ojciec zażąda, bym ją poślubił?...