drukowane były formułki: nazwisko wychowanki: kreska atramentem wypełniała puste miejsce; następnie imiona: Aniela, Marja; daty: urodzona 22 stycznia 1851 r., przyjęta do zakładu 23 tegoż miesiąca pod numerem 1634. To znaczy: ojciec i matka niewiadomi, żadnych dokumentów, nawet metryki, tylko ta książeczka w jasnej płóciennej oprawie. Opuszczenie i samotność zarejestrowane formalnie.
— Ach, to podrzutek! — zawołała Hubertyna.
Teraz Anielka z szalonym gniewem zaczęła wykrzykiwać.
— Lepsza jestem niż inni, lepsza, lepsza... Nic nigdy nikomu nie ukradłam... Oddajcie mi, coście ukradli!...
Taki dziki, nieokiełznany gniew miotał jej wątłą postacią, że Hubertowie zdumieni patrzyli na nią. Trudno było poznać jasnowłosą dzieweczkę o fijołkowych oczach i gibkiej szyjce. Oczy stały się prawie czarne w skrzywionej gniewem twarzy, a szyja nabrzmiała krwią. Robiła teraz wrażenie węża, który wyciąga się i świszczy.
— Przecież dla twego dobra chcemy wiedzieć, kto jesteś, — powiedział łagodnie Hubert.
I przez ramię żony, która przerzucała kartki książeczki, czytał dalej. Na stronicy 2-ej było nazwisko piastunki, której powierzono dziecko: „Aniela Marja, oddana została 23 stycznia 1851 r, Franciszce Hamelin, żonie rolnika z gminy Soulanges w okręgu Nevers; piastunka otrzymała wyprawkę dziecka i zapłatę za miesiąc.“ Następowało później świadectwo chrztu, podpisane przez kapelana Domu Podrzutków, świadectwa lekarskie przy przyjęciu i odesłaniu dziecka. Cztery następne strony wypełnione były rachunkami kwartalnemi, kwitowanemi nieczytelnie przez odbiorczynię.
Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.