Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

kami w czystym gotyckim stylu. Dzwony biły, jakby głosiły chwałę małej hafciarki, wstępującej w krainę cudu. Fasada katedry jaśniała przezroczystemi rzeźbami, kolumienki i szczyty, ozdobione kwiatami, wznosiły się ku górze, jakby w triumfalnym pochodzie ku szczęściu.
O dziesiątej zabrzmiał głos organów. Anielka i Felicjan weszli do katedry i stanęli przed wielkim ołtarzem. Szepty podziwu i zachwytu rozległy się dokoła. On, wzruszony, przechodził dumny i poważny. Ona roztaczała nieprzeparty urok nadziemskiej urody i czaru. Jej suknia z białej mory, pokryta staremi bezcennemi koronkami, podpięta była sznurami pereł. Welon z point d’Angleterre spływał do ziemi. W obłokach tiulu i koronek wyglądała, jak święte z witrażów; jasne włosy złotą aureolą otaczały jej liljową twarzyczkę; fiołkowe oczy miały w sobie głębię marzeń czarodziejskich.
Muzyka organów rozbrzmiewała. Dwa fotele, kryte purpurowym aksamitem, przygotowano przed wielkim ołtarzem dla młodej pary. Za Felicjanem i Anielką, na klęcznikach, przeznaczonych dla rodziny, klęczał Hubert z żoną, rozradowani, szczęśliwi. Pan Bóg wysłuchał nareszcie ich gorących próśb, zagniewana matka przebaczyła i z głębi grobu posłała im nadzieję nowego życia, upragnione dziecko, zakład miłości i przebaczenia. Może była to nagroda za litość i opiekę nad nędznem dzieckiem, podniesionem na progu kościoła, a które teraz poślubiało księcia w uroczystym nastroju wielkiej katedry. Oboje klęczeli, głęboko wzruszeni, przejęci wdzięcznością za łaskę; zapełni się znowu ich smutny dom, opuszczony teraz przez ukochaną córkę. Z drugiej strony nawy, na swym biskupim tronie, zwracał uwagę wspaniałością postawy i stroju ksiądz biskup. Dumna twarz, pełna była spokoju