— Wychowywałaś się obok Nevers? — spytała Hubertyna.
Dziecko milczało, ale wreszcie nowy napływ gniewu rozwiązał jej usta. Zaczęła mówić o swojej piastunce:
— Mamusia wybiłaby was napewno. Ona mnie zawsze broniła, choć mi też czasem klapsa dała. O, tam było mi dobrze... ze zwierzątkami.
Głos jej drżał i załamywał się; mówiła urywanemi zdaniami, bez związku, o polach i łąkach, gdzie pasła Rudą krówkę, o gościńcu, na którym się bawiła, o pieczonych plackach, o psie, co ją ugryzł.
Hubert przerwał:
— „W razie choroby, lub złego obchodzenia się z dzieckiem, zarządzający ma prawo odebrać dziecko i powierzyć je komu innemu.“
Pod tą rubryką napisane było, że Aniela Marja powierzona została 20 czerwca 1860 r. Teresie Frauchomme, żonie Ludwika, zamieszkałej w Paryżu.
— Aha, rozumiem, — powiedziała Hubertyna, — zachorowałaś i zabrano cię do Paryża.
Nie tak jednak było. Hubertowie dowiedzieli się dziejów dziewczynki z jej ust, powoli, urywkami. Ludwik Frauchomme, który był kuzynem przybranej matki Anielki, przyjechał do rodzinnej wsi na miesiąc po chorobie, a jego żona, Teresa, przywiązała się do małej Anielki i zapragnęła zabrać ją ze sobą do Paryża i uczyć swego fachu, kwiaciarstwa. Ale, gdy w trzy miesiące później Ludwik Frauchomme umarł, Teresa, już wtedy chora, musiała zamieszkać u swego brata, garbarza Rabier w Beaumont. W początku grudnia zmarła, powierzając dziecko opiece swojej bratowej. Od tego czasu Anielka, znieważana, bita, cierpiała katusze.
— Ach, garbarz Rabier, mieszka nad rzeką
Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.