i śmiechem. Anielka na tę wiadomość rzuciła im się na szyję ze łzami. Ale zjawiły się trudności. Sędzia pokoju, p. Grausire objaśnił im, że nie wolno adoptować niepełnoletniej. Na widok ich zmartwienia, poradził im, by zostali oficjalnymi opiekunami Anielki, do czego mieli prawo. Postanowiono, że zaadoptują ją w testamencie, co kodeks przewiduje i uznaje. P. Grausire podjął się formalności: prośbę Huberta, zgodę jego żony, pozwolenie dyrektora Przytułku złożono w Paryżu u sędziego po przeprowadzeniu badania. Oczekiwano już tylko ostatecznej decyzji sprawy, t, j. stwierdzenia prawa oficjalnej opieki, kiedy Hubertów ogarnęły spóźnione wątpliwości.
Czy nie powinni odszukać najpierw rodzinę dziecka? Może matka żyła jeszcze; czy wolno im było bez jej woli rozporządzać losem Anielki? Na dnie ich serc taiło się też pytanie, skąd pochodzi to dziecko, tak gwałtowne i dzikie w dzieciństwie; czy zbrodnia i występek nie wyryły już na niej swego piętna. Trwoga przed nieznanem nie pozwalała im spać spokojnie.
Nagle Hubert pojechał do Paryża. Był to niezwykły wypadek w jego spokojnem życiu. Anielce powiedział, że jedzie w sprawach opieki. Myślał, że w dwadzieścia cztery godziny wszystkiego się dowie. Ale w Paryżu przechodziły dni za dniami bez wiadomości. W Przytułku przyjęto go niechętnie. Dzieci dowiadują się o swem pochodzeniu dopiero gdy są pełnoletnie. Trzy razy odmawiano mu wszelkich wyjaśnień. Ale Hubert uparł się, obchodził różne biura, aż wreszcie jakiś urzędnik objaśnił mu, że dziecko, o które mu idzie, nie ma żadnych papierów i zostało oddane przez akuszerkę. Zrozpaczony, chciał już wracać do domu, kiedy przyszło mu na myśl, by zażądać metryki dziecka, na której powinien
Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.