grodę za hojny dar, duchowieństwo ofiarowało Janowi V prawo grzebania zmarłych z jego rodu w kapliczce Św. Jerzego, która odtąd nazwaną została kaplicą d’Hautecocur. Ale dobre stosunki nie utrzymały się, gdyż zamek starał się wciąż ograniczać przywileje kościoła. Kwestja daniny wywoływała ciągłe spory. Aż nareszcie, gdy dolne miasto Beaumont zbogaciło się, dzięki swym fabrykom cienkiego płótna i batystu, rozpoczął się upadek zamku i triumf kościoła. Ludwik XIV mianował go katedrą. Zbudowano Opactwo. I los chciał, by teraz, po czterystu latach ciągłych walk, członek rodziny Hautecocur, jako biskup, przybył, by rozkazywać temu duchowieństwu, które zwyciężyło jego przodków.
— Biskup był żonaty, — powiedziała Anielka, — ma podobno dwudziestoletniego syna.
Hubertyna wzięła do ręki nożyczki, by wyrównać kawałki skóry.
— Opowiadał mi całą historję ksiądz Cornille. Smutne dzieje... Biskup za panowania Karola X był kapitanem w wojsku. Podał się do dymisji w 1830 r., mając lat dwadzieścia cztery, i do lat czterdziestu prowadził podobno życie hulaszcze, pełne przygód, podróży i pojedynków. Kiedyś u znajomych na wsi poznał córkę hrabiego Valencay, Paulinę. Miała lat dziewiętnaście, była piękna i bardzo bogata. Pokochali się i pobrali. Hautecocur odkupił ruiny zamku, by go odbudować i zamieszkać tam z młodą żoną. Tymczasem osiedli w swych dobrach andegaweńskich, nie chcąc widzieć nikogo, żyjąc tylko sobą i swoją miłością. Paulina urodziła syna i umarła.
Hubert, zajęty odbijaniem rysunku, podniósł głowę, blady z wrażenia.
— Nieszczęśliwy! — wyszeptał.
Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.