Anielka czyniła sobie ciągłe wymówki. Gdy była sama, płakała. Zadawała sobie pytanie, czy zgrzeszyła, czy stała się już kobietą zgubioną, jak te z Legendy, które oddawały się diabłu? Ciche słowa: „Kocham panią“ dźwięczały ciągle w jej uszach.
Nieświadoma życia, nie umiała sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Czy zgrzeszyła? Co było grzechem w jej postępowaniu? Czy widzieć się, rozmawiać i ukrywać to przed rodzicami było przestępstwem? Chyba nie! Więc czemu była tak zmieszana i wystraszona? Krew napływała jej do twarzy, gdy przypomniała sobie: „Kocham panią“, i gorące łzy skruchy i bojaźni spływały z jej oczu.
Największą męką jej było, że nic nie powiedziała Hubertynie. Ona rozjaśniłaby jej tajemnicę grzechu! Ale teraz nie mogła mówić, umarłaby ze wstydu. Więc udawała spokój, podczas gdy burza szalała w jej sercu. Machinalnie haftowała, trapiona wciąż jedną myślą. Była kochana, była kochana. A ona, czy też kochała? W nieświadomości swej nie umiała na to odpowiedzieć. Powtarzała sobie jego słowa tak długo, aż zatracała świadomość miejsca i czasu. Haftowała bezmyślnie, pogrążona
Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.
VI