Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedliwiła ją zdenerwowaniem i powiedziała, że robota jutro rano będzie do jego dyspozycji. Było to pożegnanie, ale Felicjan nie odchodził jeszcze; patrzył na starą pracownię, pełną cienia i ciszy, gdzie przepędził tyle miłych chwil i gdzie czuł, że pozostaje jego zbolałe serce. Jak wygnany z raju, musiał już odejść ze zwątpieniem i niepewnością w duszy.
Ledwie drzwi się zamknęły za nim, gdy Hubert zapytał:
— Co ci to, dziecko, czyś niezdrowa?
— O nie, znudził mnie ten młody człowiek. Nie chcę go widzieć więcej.
Hubertyna powiedziała:
— Dobrze, nie zobaczysz go więcej. Ale grzeczną trzeba być zawsze.
Anielka pobiegła do swego pokoju. Rozpłakała się. Czuła się szczęśliwą i zrozpaczoną. Jej ukochany odszedł smutny! Ale przysięgła swoim świętym, że umrze z miłości, a nie zdradzi przed nim swej tajemnicy.