Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

zraniony śmiertelnie. Gdzie był teraz? Ręce drżały jej z rozpaczy, że nie może uśmierzyć bólu, jaki mu sprawiła. Chciała być dobrą, roztoczyć wokoło siebie szczęście!
Północ dochodziła. Księżyc ukrył się za wierzchołkami wielkich dębów, w pokoju było ciemno. Anielka położyła głowę na poduszce, chciała zasnąć, ale nie mogła, łzy ciągle płynęły z jej oczu. Myślała teraz o fijołkach, które znajdowała przed oknem balkonu. Felicjan pamiętał widocznie, że tylko fijołki uspokajały ją, a inne kwiaty wywoływały ból głowy. Teraz wzięła bukiecik, leżący obok łóżka, i, oparłszy policzek o niego, wdychała upajający zapach. Uspokoiła się powoli, łzy przestały płynąć; leżała teraz z zamkniętemi oczami, cicha i spokojna, owiana zapachem fijołków.
Nagle drżenie ją przeszło. Wybiła północ. Otworzyła oczy i ujrzała swój pokój, oblany światłem. Ponad dębami płynął księżyc, gasząc gwiazdy na bladem niebie. Przez okno widać było katedrę, tonącą w mlecznej białości. I zdawało się, że to odblask tej bieli oblewa pokój jasnem, łagodnem światłem, rozszerza i oddala białe mury i białe sklepienie. Stare, rzeźbione meble miały jakiś bajeczny wygląd, a wielkie łoże w powodzi światła wydawało się chmurą, unoszoną ku niebu na niewidzialnych, cichych skrzydłach. Po chwili oczy jej przyzwyczaiły się i leżała znowu spokojnie, skąpana w promieniach księżyca, z bukiecikiem fijołków przy ustach.
Czemu nie mogła zasnąć? Czy oczekiwała kogoś? Tak, oczekiwała!... Przestała płakać, on przyjdzie! Ta jasność, która wygnała ciemne, złe widma, zwiastowała jego nadejście. Księżyc poprzedził go, by mu drogę oświetlić. Pokój był wybity jakby białym aksamitem. Anielka wstała i ubrała się; włożyła białą muślinową sukienkę, którą miała na sobie podczas