Strona:PL Zola - Nantas.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

jej pozbywać. Była chwila, że stara panna miała sama ochotę wycofać się z swojemi dwudziestu tysiącami franków, jakie jej Nantas wypłacił nazajutrz po swoim ślubie. Musiała sobie jednak uprzytomnić, że dom ten bardzo się nadaje do łowienia ryb w mętnej wodzie, czekała zatem na nową okazyę, obliczywszy, że potrzeba jej koniecznie drugich dwudziestu tysięcy franków, jeśli ma kupić w Roinville, swojem rodzinnem mieście, dom po notaryuszu, przedmiot osobliwego podziwu lat swego dzieciństwa.
Nantas nie potrzebował się naturalnie krępować z tą starą panną, której cukrowe miny dewotki przestały go łudzić oddawna. Pomimo to, kiedy ją pewnego ranka wezwał do swego gabinetu, aby jej zlecić składanie ścisłych raportów o najdrobniejszej czynności żony, zaczęła udawać oburzoną, pytając, za kogo ją właściwie bierze.
— No, prędzej, moja panno... spieszy mi się, czekają na mnie; skróćmy tę historyę.
Nie chciała jednak o niczem słyszeć, jeżeli przytem nie będą zachowane wszelkie formy. Była zapatrywania, że rzeczy nie są nigdy brzydkie same w sobie, lecz stają się brzydkiemi lub przestają niemi być stosownie do tego, jaką nadamy im formę.
— Więc tedy moja pani — ponowił — idzie tu o dobry uczynek. Boję się, czy żona moja nie ukrywa przedemną jakiegoś zmartwienia. Widzę ją