— Pani, w pokoju twoim znajduje się mężczyzna...
Flawia nie od razu zdobyła się na odpowiedź, tak myśli jej w tej chwili bujały daleko. Lecz w końcu, zrozumiawszy:
— Oszalałeś pan — szepnęła.
Nie wdając się w dysputy, Nantas, zwrócił się ku drzwiom sypialni.
Jednym skokiem zagrodziwszy mu drogę, zawołała:
— Nie wejdziesz pan tam... Jestem u siebie i zabraniam panu tam wchodzić.
Cała drżąca, jak gdyby większa, stanęła na straży swych drzwi. Przez chwilę prężyli się naprzeciw siebie oboje, bez jednego ruchu, bez słowa, oczy jego w jej oczach. Nantas, z wyciągniętą naprzód szyją i rękoma jakby się gotował, aby się na nią rzucić i wejść.
— Zejdź mi z drogi — szepnął chrapliwie. — Jestem silniejszy i wejdę za jakąbądź cenę.
— Nie wejdziesz pan, ja nie chcę.
Powtórzył z uporem obłąkańca:
— Tam jest mężczyzna! W sypialni pani jest mężczyzna!...
Nie trudząc się nawet zaprzeczaniem, wzruszyła tylko ramionami. A kiedy jeszcze krok ku niej postąpił, rzekła:
— I cóż stąd?... Przypuśćmy nawet, żeby i był,
Strona:PL Zola - Nantas.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.