Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówiłeś mi, żebym szukał — rzekł mu urzędnik — szukałem więc i... znalazłem.
Eugeniusz w pierwszej chwili stropiony, domyślił się wówczas prawdy. I pełnym uprzejmości tonem odpowiedział:
— Prawdziwie, człowiek z ciebie zręczny... Przychodzisz prosić mnie na świadka obrzędu, nieprawdaż? Licz na mnie. Jeżeli potrzeba, mogę ci przyprowadzić na wesele całą prawicę Ciała prawodawczego; to ci doda niemało znaczenia...
Potem kiedy otworzył już drzwi, gotując się do wyjścia, cichszym tonem dodał:
— Powiedzno!... Bo widzisz nie chciałbym się zbytnio kompromitować w tej chwili, mamy jak raz prawo niezmiernie ciężkie do zawotowania... Czy przynajmniej brzemienność nie jest zanadto posuniętą?
Saccard rzucił na niego spojrzenie tak ostre, że Eugeniusz powiedział sobie, zamykając drzwi za bratem:
— To żarcik, który mógłby mnie drogo kosztować, gdybym nie był Rougonem...
Ceremonia ślubna odbyła się w kościele Świętego Ludwika na Wyspie. Saccard i Renata zobaczyli się dopiero po raz pierwsy w wigilię tego dnia uroczystego. Scena ta odbyła się wieczorem, o zmroku, w dolnej sali pałacu Béraud. Przypatrywali się sobie wzajem ciekawie. Renata, odkąd toczyły się układy o jej małżeństwo, odzyskała dawne swoje zachowanie wietrznicy, pustej i roztrzepanej.