— Moja droga, to będzie na twoje gałganki — rzekł jej z galanteryą.
Skoro już posiadł dom, był tyle zręcznym. że w ciągu jednego miesiąca polecił go odprzedać kilkakrotnie podstawionym przez siebie nabywcom, za każdym razem powiększając sumę zakupna. Ostatni nabywca zapłacił za niego niemniej jak trzykroć sto tysięcy franków. Przez ten czas Larsonneau, który sam jeden występował zawsze jako przedstawiciel kolejno po sobie następujących właścicieli, obrabiał lokatorów. Odmawiał bez miłosierdzia wynajmu, chyba, że zgodzono się na kolosalne podniesienie komornego. Lokatorzy, którzy już coś zasłyszeli o blizkiem wywłaszczeniu, byli w rozpaczy; w końcu przystawali zazwyczaj na podniesienie ceny, zwłaszcza też kiedy Larsonneau dodawał, z miną pojednawczą, że podniesienie to komornego będzie fikcyjnem przez pierwsze pięć lat. Jeśli zaś którzy z nich obstawali złośliwie przy dawnych prawach, bywali zastępowani osobistościami, którym oddawano mieszkania za bezcen i które podpisywały wszystko, czego od nich żądano; z takich ciągnęło się zysk podwójny: komorne było podniesione a indemnizacya, przypadająca lokatorom w chwili wywłaszczenia, za wynajem, miała się dostać Saccardowi.
Pani Sydonia chciała dopomódz bratu, zakładając w jednym ze sklepów parteru skład fortepianów. Przy tej to sposobności Saccard i Larsonneau, zdjęci gorączką, zaszli cokolwiek za daleko: wymy-
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.