Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

by sam mógł dom swój otaksować. Obawiał się jednak że tym sposobem osłabi wpływ swój na członków komisyi indemnizacyjnej. Zaintrygował tak zatem, aby wybrano jednego z jego kolegów, człowieka młodego, łagodnego i uśmiechniętego, niejakiego Michelin, którego żona, zachwycająco piękna, przychodziła czasami do biura wymówić przed naczelnikami męża, ilekroć nie stawił się do pracy dla słabości zdrowia. A słabym bywał bardzo często. Saccard zauważył, że ładna pani Michelin, która wślizgiwała się tak pokornie przez drzwi wpół uchylone, była potęgą nielada; Michelin regularnie otrzymywał awans po każdej ze swych słabości, szedł naprzód w swej karyerze kładąc się do łóżka. Podczas jednej z takich jego słabości, kiedy przysyłał żonę niemal codziennie do biura z zawiadomieniem o stanie swego zdrowia, Saccard spotkał go dwa razy na bulwarach zewnętrznych, palącego cygaro z miną czułą i zadowolnioną, która nie opuszczała go nigdy. To obudziło w nim sympatyę dla tego poczciwego chłopca, dla tak szczęśliwego małżeństwa, tak dowcipnie i praktycznie umiejącego się urządzać. Miał on zawsze uwielbienie dla wszelkich „maszyn do robienia pięciofrankówek“, zręcznie eksploatowanych. Kiedy uzyskał wyznaczenie Michelina, poszedł złożyć wizytę zachwycającej jego żonie, mówił, że pragnie przedstawić ją Renacie, wspomniał coś o bracie swoim, deputowanym, słynnym mówcy. Pani Michelin zrozumiała.