Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Za powrotem odwoził nieraz którego z kolegów do zamieszkiwanego przezeń domu. Obadwaj malce palili, przypatrywali się impertynencko kobietom, obryzgiwali błotem przechodniów, jak gdyby powracali z wyścigów. Istny obrazek tego światka zdumiewającego, plemienia elegantów i głupców, które można co dnia widzieć na ulicy Hawru, ubranych wytwornie i odgrywających rolę bogatych, znudzonych ludzi, kiedy tymczasem bohemia liceum, prawdziwi uczniowie, pędzą tu z wrzaskiem, krzycząc, popychając się wzajem, zbijając bruk ciężkiem obówiem, z książkami zawieszonemi na plecach u rzemienia.
Renata, która zamierzyła na seryo grać swą rolę matki i wychowawczyni, oczarowana była swoim uczniem. Nie zaniedbywała też nic co prawda, aby udoskonalić jego wykształcenie. Przechodziła właśnie podówczas wielce smutne dla siebie, pełne łez chwile; kochanek porzucił ją skandalicznie w oczach całego Paryża, przechodząc do obozu księżnej de Sternich. Marzyła więc, że Maksym stanie się dla niej pociechą, starała się postarzeć, wysilała się na macierzyńskość i urobiła się na mentora najoryginalniejszego, jakiego sobie wyobrazić można. Często karyolka Maksyma pozostawała w domu a Renata przyjeżdżała po chłopca do szkoły swą karetą. Ukrywali tekę szkolną pod ławeczką i jechali na spacer do Lasku, który w owe czasy był nowością. Tam wykładała mu istny kurs najwyższej elegancyi. Wymieniała mu po nazwi-