Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyczką bez zarostu i szyją białą, krągłą. Renata, całkiem poważnie zasięgała jego zdania w przedmiocie tualet. Znał na palcach wszystkich krawców dobrych i modniarki i wydawał o każdym z nich sąd jednem słowem, mówił o smaku kapeluszy tego lub owego dostawcy, o logice sukien takiego lub tamtego krawca. W siedmnastu latach życia zgłębił wszystkie modniarki Paryża, przeniknął nawskróś każdego szewca. Ten dziwaczny uczeń, który podczas lekcyj języka angielskiego czytywał prospekty perfum, jakie mu co piątek nadsyłał jego fryzyer, mógł był świetną wygłosić rozprawę o całym wielkim świecie Paryża, zarówno biorąc w rachunek tych, co byli klientelą, jak i dostawców, w tym wieku, w którym wyrostki na prowincyi nie śmią jeszcze w twarz spojrzeć służącej.
Często, przychodząc z liceum, przywoził w swej karyolce kapelusz, pudełko mydeł, klejnot jakiś zamówiony poprzedniego dnia przez macochę. W kieszeniach jego znalazłeś zawsze jakiś kawałek naperfumowanej koronki.
Najprzyjemniejszą dlań wycieczką wszakże było towarzyszenie Renacie do słynnego Wormsa, genialnego krawca, przed którym królowe drugiego cesarstwa padały na kolana. Salon wielkiego człowieka był obszerny, kwadratowy, umeblowany w szerokie otomany. Wchodził tam zwykle z iście religijnem wzruszeniem. Tualety, to pewna, wydzielają z siebie zawsze zapach sobie właściwy; jedwab, atłas, aksamit, koronki zmięszały tu woń