stwa, tenże roześmiał mu się w nos, pytając czy uważa go za tak ograniczonego, aby umieszczał swe pieniądze w „Towarzystwie generalnem Tysiąca i jednej nocy“.
Do tej pory Saccard grał szczęśliwie, zawsze na pewno tylko, oszukując, sprzedając się, zyskując na sprzedażach, wyciągając zawsze dla siebie jakibądź zysk z każdej finansowej operacyi. Niedługo wszakże ta frymarka już mu nie wystarczała, wzgardził tem pokłosiem, zbieraniem złota, które tacy Toutin-Laroche i baronowie Gouraud rzucali w swym pochodzie. Zanurzył ramię po łokieć w worku. Zawiązał spółkę z Mignonem, Charrier et Comp., tymi sławnymi przedsiębiorcami, ówcześnie rozpoczynającymi dopiero, którzy mieli z czasem zebrać kolosalne fortuny. Miasto zdecydowało się już nie prowadzić samo prac przebudowy, ale ustąpić bulwary ryczałtem. Stowarzyszenia kaucyonowane zobowiązały się dostarczyć mu gotowych już ulic, z drzewami zasadzonemi, ławkami, latarniami gazowemi, za cenę umówionej indemnizacyi, często bardzo oddawały drogę za bezcen, dostateczny zysk mając na gruntach przyległych, które zatrzymywały sobie i odprzedawały ze znaczną przewyżką.
Gorączka spekulowania na gruntach, szalona zwyżka nieruchomości datuje się od owej epoki. Saccard przez swoje stosunki otrzymał koncesyę na trzy odłamki bulwarów. Był on duszą pałającą i warcholską potrosze tego stowarzyszenia.
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.