w pozostałych, prócz chyba trochy zazdrości i zaciekawienia.
Teraz Maksym z kolei pouczał Renatę. Ilekroć wyjeżdżali razem do Lasku, opowiadał jej zawsze wesołe historye o paniach z półświatka, które bawiły ich niesłychanie. Nie mogła ukazać się nad brzegiem jeziora żadna nowoprzybyła, aby natychmiast nie podjął wyprawy, w celu dowiedzenia się o nazwisko jej kochanka, o wysokości renty, którą od niego otrzymuje i sposobie jej życia. Znał nawskroś wszystkie najdrobniejsze domowe szczegóły życia tych pań, był prawdziwym żywym katalogiem, w którym wszystkie dmimondówki Paryża były ponumerowane wraz z adnotacyą najkompletniejszą o każdej z nich. Ta skandaliczna gazetka była prawdziwą uciechą Renaty. W Longchamps, w dniach wyścigów, kiedy przejeżdżała w swej karecie, słuchała z lubością, zachowując zawsze dumny spokój kobiety, należącej do prawdziwego świata, jak to Blanka Müller zdradzała swego sekretarza ambasady dla swego... fryzyera; albo jak baronek zastał hrabiego w kalesonach w sypialni pewnej sławnej osóbki, chudej i rudowłosej, którą powszechnie zwano „Rakiem“. Każdy dzień przynosił nową plotkę. Kiedy historya była zbyt drastyczną, Maksym zniżał głos, ale mimo to dopowiadał ją do końca. Renata otwierała szeroko oczy, jak dziecko, któremu opowiadają jakiś znakomity figiel, dusiła się ze śmiechu, przysłaniając usta haftowaną chusteczką.
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.