niego pierwszem zadowolnieniem próżności; małżeństwo to przecież natchnęło go szaloną ambicyą; marzył o tem, aby opłacić szlachectwo Heleny nabyciem jakiejś wysokiej pozycyi politycznej. Od tej chwili wkładał pieniądze w nowo powstałe dzienniki, zakupił w głębi Nièvre obszerne posiadłości, przyspasabiał sobie wszelkiemi znanemi sposobami kandydaturę do Ciała prawodawczego. Do tej chwili wszakże nie zdołał dojść do tego, zawsze spotykał go zawód, mimo to nie tracił nadziei a z nią nic z uroczystej swej miny. Był to mózg najniemożliwiej pusty, jaki sobie tylko wyobrazić można. Wyglądał za to wspaniale, twarz blada, zamyślona wielkiego męża stanu, a że umiał słuchać cudownie z tem spojrzeniem głębokiem, z majestatycznym spokojem na twarzy, można było przypuszczać, że odbywa się w umyśle jego mozolna praca pojmowania i dedukowania. Pewnikiem jest, że nie myślał o niczem. Ale wprowadzał w pewien niepokój ludzi, którzy nie wiedzieli już czy mają do czynienia z człowiekiem wyższym czy z głupcem po prostu. Pan de Mareuil uchwycił się Saccarda jak deski zbawienia. Wiedział, że urzędowa kandydatura wakować będzie w okręgu Nièvre, pragnął gorąco, aby jego naznaczył na nią minister; był to ostatni jego atut. To też oddał się z duszą i ciałem bratu ministra. Saccard, który tu przeczuł dobry interes, podsunął mu myśl małżeństwa swego syna z jego córką Ludwiką. Tamten rozpływał się w wylewach czułości, pewien był, że to on pierw-
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.