Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

Co do Saccarda, ten ujrzał teraz marzenia swe na jawie: przyjmował najwyższych dostojników finansowego świata, pana Toutin-Laroche, p. de Lauwerens; przyjmował u siebie także wielkich polityków, barona Gouraud, deputowanego Haffnera; nawet brat jego, minister, raczył dwa czy trzy razy pojawić się tutaj, aby ustalić jego pozycyę w świecie swą obecnością.
Mimo wszystko i on przecież, tak samo jak jego żona, miewał nerwowe niepokoje, ten niepokój, który śmiechowi jego nadawał dźwięk szyb tłuczonych. Stawał się tak zgiełkliwym, tak pomieszanym czasami, że goście jego mawiali o nim: „Ten Saccard zarabia doprawdy zanadto pieniędzy, zobaczycie że zczasem zwaryuje“.
W 1860 obdarzono go orderem na skutek tajemniczej przysługi, którą oddał prefektowi, pozwalając na podstawienie swego nazwiska pewnej damie przy sprzedaży gruntów.
Było to właśnie w epoce ich instalacyi w parku Monceau, kiedy przez życie Renaty przeszła wizya, pozostawiając w jej duszy wrażenie niestarte. Aż dotąd minister opierał się błaganiom bratowej, która umierała z pragnienia, by otrzymać zaproszenie na bal dworski. Nakoniec uległ, przypuszczając, że majątek brata jest już teraz zupełnie ustalony. Przez miesiąc Renata spać nie mogła z radości. Nadszedł wreszcie ów wielki wieczór i cała drżała, wzruszona w powozie, który ją wiózł do Tuillerów.