Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

Widziała go tak podchodzącego ku niej z jednych drzwi do drugich.
Był we fraku z szeroką czerwoną przez piersi wstęgą komandorskiego krzyża. Renata przejęta napowrót wzruszeniem, nie rozróżniała dobrze a ta krwawiąca plama, jak się jej wydało, obryzgała całą pierś monarchy. Wydał jej się małym ze zbyt krótkiemi nogami, z chwiejącemi się lędźwiami; ale mimo to była zachwycona i był pięknym w jej oczach z tą swoją twarzą woskowo bladą, niemal szarą, z powieką ciężką i ołowianą, która zapadała na oko zagasłe. Pod wąsem usta otwierały się miękie, obwisłe, jeden tylko nos pozostał kościstym w całej tej rozprzęgającej się twarzy.
Cesarz i stary generał posuwali się wciąż naprzód drobnemi kroczkami, zdając się podtrzymywać wzajem, wlokąc się, zlekka uśmiechnieni. Przyglądali się pochylonym w ukłonie damom a spojrzenia ich rzucane na prawo i lewo wślizgiwały się w głąb staników. Generał pochylał się, mówił coś zcicha monarsze, podawał mu ramię z miną wesołego towarzysza. A cesarz, ociężały, z wzrokiem przyćmionym więcej jeszcze niż zazwyczaj posuwał się wciąż, wlokąc za sobą nogi.
Byli pośrodku salonu, kiedy Renata poczuła jak ich oczy zatrzymały się na niej. Generał przypatrywał się jej wytrzeszczonemi oczyma, kiedy natomiast cesarz, nawpół podnosząe powieki, miał w zamglonych swych oczach niezdecydowanie szarych, żółtawo-płowe jakieś błyski. Renata stropiona, spuściła głowę, głębszym pochylając