się ukłonem i nie widziała nic już, prócz rozet dywana. Ale oczyma śledziła cień ich, zrozumiała więc, że się zatrzymali na kilka sekund przed nią. I zdało jej się, że posłyszała cesarza, tego zagadkowego marzyciela, jak wymówił półgłosem przypatrując się jej, owiniętej w muśliny, obramowane aksamitem:
— Patrzaj, generale, kwiatek do zerwania, tajemniczy gwoździk w biało czarnym pióropuszu.
A generał odpowiedział głosem daleko już brutalniejszym:
— Najjaśniejszy panie, ten gwoździk dyabelnieby się nadawał do naszych butonierek...
Renata podniosła głowę. Zjawisko już zniknęło, fala tłumu zawaliła drzwi. Od owego wieczora powracała często do Tuillierów, spotkał ją nawet ten zaszczyt, że cesarz wypowiadał jej głośno komplementy, że stała się po troszę jego przyjaciółką; ale w pamięci jej pozostało zawsze wspomnienie tego powolnego i ociężałego pochodu monarchy, pośród salonu, między dwoma szeregami obnażonych ramion; a ilekroć odtąd zakosztowała nowej jakieś radości w wzrastającem szczęściu i majątku męża, widziała zawsze tę twarz cesarza, wznoszącą się po nad pochylonemi gorsami, podchodzącą ku niej, porównywającą ją do gwoździka, który stary generał doradzał przypiąć do butonierki. Była to dla niej przenikliwa, najdonioślejsza nuta jej życia.