Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

Maksym wciśnięty w róg, miał także przykre marzenia. Gniewała go ta cała przygoda. Zwalał całą winę na czarne domino. Bo i czyż kto widział kiedy, żeby się kobieta tak ubierała! Ani szyi nie było jej widać. Brał ją za chłopca, bawił się z nią i nie jego przecież wina, że ta zabawa wzięła poważny obrót. Z pewnością nie tknąłby jej i końcem palca, gdyby mu pokazała bodaj kawałek tylko ramienia. Byłby pamiętał wówczas, że to żona jego ojca Potem, ponieważ nie lubił nigdy nieprzyjemnych rozmyślań, rozgrzeszył się z popełnionego błędu. Ha, tem gorzej! będzie się starał na tem skończyć. To głupota.
Dorożka zatrzymała się i Maksym wysiadł pierwszy, aby dopomódz Renacie. Ale u furtki parku nie śmiał już jej uścisnąć. Podali sobie ręce jak zwykle. Była już po drugiej stronie żelaznych sztachet, kiedy ażeby coś jeszcze powiedzieć, zdradziła się niechcący z tem, co od wyjazdu z restauracyi krążyło jej wciąż po głowie.
— Co to było — spytała — ten ów grzebień, o którym wspominał garson?
— Grzebień — powtórzył Maksym zakłopotany — ależ nie wiem...
Renata pojęła nagle. Gabinet posiadał zapewne grzebień, który stanowił równie dobrze część umeblowania, jednakiej racyi bytu, jak firanki, zasuwka u drzwi i otomana. I nie czekając już na wyjaśnienie, którego jej nie udzielano zniknęła w cieniach parku Monceau, przyśpieszając kroku; zdało