wściekłość zawodu, którego doznał, budując na przypadłej nań części gruntów, kiedy tymczasem oni ostrożnie rozprzedali swe parcele. Oni rozsądnie kapitalizowali włożony pieniądz, jemu zaś pozostawały na karku domy, które bardzo często trzeba było zbywać nawet ze stratą, byle się tylko pozbyć ciężaru. Między innemi sprzedał on tak za trzykroć sto tysięcy przy ulicy Marignan pałac, na którym ciążył jeszcze dług trzystu ośmdziesięciu tysięcy. Wymyślił był sztuczkę w swoim rodzaju, polegającą na tem, że żądał 10,000 fr. za apartament w najlepszym razie wart ośm tysięcy; lokator, przestraszony, godził się na podpisanie wówczas dopiero kontraktu, kiedy gospodarz przystał na to, że pierwsze dwa lata komornego zostaną mu w zupełności darowane; apartament tym sposobem zredukowany był do swej realnej wartości, kontrakt wszakże opiewał dziesięć tysięcy franków rocznie a kiedy wedle tych dochodów, skoro się pojawił nabywca, Saccard obliczał wysokość kapitału, dochodził do prawdziwej fantasmagoryi obliczeń. Nieszczęściem nie mógł zastosować tego oszustwa na wielką skalę; domy jego stały pustkami; pobudował je za wcześnie jeszcze; gruzy i pustkowia, pośród których one się gubiły, błota niedostępne niemal zimą odosabniały je zupełnie i znakomicie obniżały ich wartość.
Interesem, który go dotknął najciężej, było haniebne oszustwo panów Mignon i Charrier; odkupili oni od niego pałac przy bulwarze Malesherbes,
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.