neau przechowywał starannie. Wolał zatem przypuścić go do interesu, licząc na to, że przy sposobności uda mu się przejąć lub pozyskać zwrot tego tak kompromitującego go dokumentu. Larsonneau budował ową kawiarnię-orfeum, budowlę z desek i gruzu, z kopułami z blachy, które kazał pomalować na czerwono i żółto. Ogród i gry weszły w modę w ludnej dzielnicy Charonne. Po upływie dwóch lat, spekulacya zdawała się bardzo pomyślną, jakkolwiekbądź dochody w rzeczywistości były bardzo niewielkie. Saccard dotychczas mówił zawsze tylko z zapałem do żony o przyszłości tak znakomitego pomysłu.
Renata, widząc że mąż nie mógł się zdecydować na to, by wyjść z kominka, gdzie głos jego dławił się coraz więcej:
— Pójdę zobaczyć się z tym Larsonneau dzisiaj — rzekła. — To mój jedyny ratunek.
Wtedy on upuścił głownię, z którą walczył zacięcie.
— Już tam byłem, droga żonko — odpowiedział z uśmiechem. Alboż ja nie uprzedzam wszystkich twych życzeń? Widziałem się z nim wczoraj wieczorem.
— I przyrzekł ci te sto trzydzieści sześć tysięcy franków — spytała z niepokojem.
On między dwoma płonącemi polanami, układał wzgórek z węgla, patrząc z miną zadowolnioną na wzniesiony stos, który budował z nieskończoną kunsztownością.
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/266
Ta strona została uwierzytelniona.