jej kilku tysięcy franków, roztrwaniała je natychmiast z kochankiem, wyrzucała na kosztowne szaleństwa, jak czynią dwaj uczniowie, co się puszczają na pierwszą awanturkę. Ilekroć nie mieli i grosza, siedzieli spokojnie w domu, rozkoszowali się tym pałacem, pełnym przepychu tak świeżej daty i tak głupiego opustoszenia. Ojca nie było tam nigdy. Zakochani siedzieli u kominka częściej niż pierwej kiedykolwiek. Bo też Renata zapełniła nakoniec radością gorącą próżnię lodowatą tych wyzłoconych plafonów. Ten dom podejrzany rozrywek światowych stał się dla niej kaplicą, w której potajemnie wyznawała nową religię. Maksym nietylko zbudził w jej duszy tę strunę hałaśliwą, gwałtowną, która harmonizowała w zupełności z szalonemi jej tualetami, ale był on jeszcze kochankiem, jakby stworzonym do tego pałacu o szerokich szybach magazynów, o istnej ulewie rzeźb, zasypujących go od strychu do piwnic; ożywiał on ten gruz cały, począwszy od dwu amorków pyzatych, które w dziedzińcu zlewały z swej muszli strumień wody aż do wielkich nagich wielkich kobiet, podtrzymujących balkony i bawiących się przed fasadą z kłosami i jabłkami; był on wytłomaczeniem zbytnio bogatego przysionka, tego ogrodu zbyt ciasnego, tych wspaniałych salonów, pełnych przepychu, w których było zbyt wiele foteli a ani jednego przedmiotu sztuki. Młoda kobieta, która się tu nudziła dotąd, poczęła nagle się bawić tym pałacem. jak rzeczą, której dotąd nie pojmowała użytku. I nietylko już
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.