Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

w którym nie byłoby im zbytecznie brzydko. Nigdy Renata nie mogła namówić Maksyma na kąpiel. Bał się okropnie wody, blednął, ilekroć bałwan morski dobiegał aż do jego bucików, za nic w świecie nie byłby zbliżył się do urwiska skalistego nadbrzeża; obchodził zdaleka każdą wyrwę, naddawał drogi, aby tylko wyminąć wybrzeże cokolwiek choćby strome.
Saccard przyjechał dwa czy trzy razy odwiedzić „kochane dzieci“. Przybity był kłopotami, jak mówił. Dopiero około października, kiedy wszyscy troje znaleźli się znów w Paryżu, pomyślał on na seryo o zbliżeniu się do żony. Sprawa gruntów Charonne dojrzewała. Plan jego był prosty i brutalny. Liczył na to, że pozyska Renatę grą, której użyłby względem kokoty. Żyła, jak wiedział, pośród zwiększającej się ciągle potrzeby pieniędzy a przez dumę nie uciekała się nigdy o nie do męża, chyba już tylko w ostateczności. Ten ostatni przyrzekł sobie, że skorzysta z pierwszej jej prośby, aby okazać się grzecznym i nawiązać oddawna zerwane stosunki, w radości jakiegoś wielkiego spłaconego długu.
Okropne kłopoty oczekiwały Renatę i Maksyma w Paryżu. Termin kilku weksli, podpisanych dla Larsonneau, wyszedł już był; ponieważ jednak Saccard pozostawiał je oczywiście w spokoju u lichwiarza, weksle te nie niepokoiły zbytecznie młodej kobiety. Daleko więcej za to napędzał jej strachu dług u Wormsa, który dochodził teraz do dwukroć