Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

na myśl owa nagła, jakby za dotknięciem czarodziejskiej laseczki zmiana: jej małżeństwo; ten wdowiec, który się sprzedał, zaślubiając ją i który przefacyendował swe nazwisko Rougona na owo obecne Saccard, którego dwie suche sylaby kiedy je po raz pierwszy usłyszała, zabrzmiały w jejuszach, brutalnie jak szczęk grabki krupiera zsuwającej złoto; wziął ją, rzucił w to życie niepohamowane, w którem biedna jej głowa rozprzęgała się z każdym dniem bardziej. Z dziecięcą radością przyszły jej na myśl chwile, w których bawiła się w ogrodzie w wolanta z młodziutką siostrą swoją, Krystyną. I kto wie, czy którego ranka nie przebudzi się z tego snu rozkoszy, w którym pogrążoną jest od lat dziesięciu, oszalała, zbrudzona jaką nową spekulacyą męża, w której i on sam zatonie. Myśl ta była jakby nagłem jakiemś przeczuciem. Drzewa jęczały jakimś rozpaczliwym jękiem coraz tu głośniej. Renata, zmieszana natłokiem tych myśli o wstydzie i karze, co ją kiedyś czekały w przyszłości, uległa instynktowi uczciwej mieszczki starego rodu, która zawsze drzemała gdzieś w głębi jej duszy; przyrzekła tym czarnym cieniom nocy, że ograniczy odtąd swe życie, że nie będzie tyle już wydawać na stroje, że wynajdzie sobie jakąś niewinną zabawę, któraby ją zdołała rozerwać, jak niegdyś w szczęśliwym okresie pensyonarskiego życia, kiedy to uczennice śpiewały „Nie pójdziem już do lasku“, ująwszy się za ręce i kręcąc dokoła pod cieniem jaworów.