Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/331

Ta strona została uwierzytelniona.

tysięcy franków na jutro rano. Przyszłam tu po to właśnie, aby z tobą pomówić w tej sprawie. Ty znasz takich, co pożyczają, mówiłaś mi...
Faktorka, dotknięta tem nagłem urwaniem opowiadanej przez nią historyi, przez dobrą chwilę dała jej czekać na odpowiedź.
— Tak, z pewnością, tylko radziłabym ci przedewszystkiem postarać się naprzód u przyjaciół... Ja, na twojem miejscu, dobrze wiem, cobym zrobiła... Udałabym się poprostu do pana de Saffré.
Renata uśmiechnęła się wymuszonym jakimś uśmiechem.
— Ależ — odpowiedziała — to byłoby wielce niestosowne, skoro, jak powiadasz, tak jest zakochany...
Stara wpatrzyła się w nią bystro, potem twarz jej obwisła zwolna oblekła się w uśmiech rozrzewnionej litości.
— Biedna kochanko — mruknęła — płakałaś; nie przecz darmo, ja to widzę po twoich oczach. Ależ, bądź mężną, przyjmij życie, jakiem ono jest... Czekaj, pozwól mi załatwić tę sprawę.
Renata podniosła się, załamała palce tak, że aż zatrzeszczały rękawiczki. I stała tak, wstrząsana okrutną wewnętrzną walką. Otwierała usta, aby już przyjąć może podawaną propozycyę, kiedy lekki odgłos dzwonka rozległ się w przyległym pokoju. Pani Sydonia wyszła szybko, uchylając drzwi, po za któremi widać było dwa rzędy fortepianów. Młoda kobieta posłyszała następnie męz-