Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/337

Ta strona została uwierzytelniona.

klasyków, ona umiała na tyle po włosku, aby śledzić uważnie przebieg sztuki. A nawet dramat ten przejął ich osobliwszem wzruszeniem, w tym języku zwłaszcza, którego dźwięczność chwilami zdawała im się prostym akompaniamentem orkiestry, podtrzymującej mimikę aktorów. Hipolitem był chłopak wysoki, wychudły, bardzo mizerny, który wypłakiwał swoją rolę.
— Cóż za gamoń! — mruczał Maksym.
Ale Ristori, z silnemi swemi ramiony, wstrząsana łkaniem, z tragiczną twarzą, wzruszała głęboko Renatę. Fedra była z krwi Pazyfay a ona pytała siebie, z jakiej krwi była sama, ona, kazirodczyni nowych czasów. Z całej sztuki nie widziała nic, prócz tej wielkiej kobiety, wlokącej za sobą na deskach sceny zbrodnię starożytną. W pierwszym akcie, kiedy Fedra zwierza się przed Oenoną ze swego zbrodniczego uczucia; w drugim, kiedy oświadcza się, płonąc cała, Hipolitowi z płomienną swą namiętnością; a później, w czwartym, kiedy powrót Tezeusza ją przygnębia, przygniata do ziemi i kiedy przeklina sama siebie w przystępie ponurego szału, napełniała całą salę takim krzykiem dzikiej namiętności, taką potrzebą straszną rozkoszy nadludzkiej, że młoda kobieta czuła jak ciało tamtej przebiega każdy dreszcz jej żądz własnych i własnych jej wyrzutów sumienia.
— Czekaj — mówił jej półgłosem Maksym — posłyszysz opowiadanie Teramenesa. Dobrą głowę ma ten stary!