Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/363

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie był posłuchał! Te łotry zażądali odemnie procentu pięćdziesiąt od sta... Nakoniec trzeba było przyjąć, jak się dało i przyjąłem też bądź cobądź bo mówiłeś mi pan, że to nic nie stanowi.
Laura d’Aurigny postarała się za dnia o blankiety wekslów. Kiedy wszakże szło teraz o atrament i pióro, popatrzała na mężczyzn zmięszana, wątpiąc, czy uda się znaleźć u niej te przedmioty. Chciała iść popatrzeć do kuchni, kiedy Larsonneau wyjął z kieszeni, z tej kieszeni, w której mieściła się bombonierka dwie cudowne rzeczy: pióro srebrne, które się przedłużało za pomocą śruby i kałamarzyk z hebanu i stali, wytworny skończenie jak biżuterya. A kiedy Rozan siadał:
— Wypisz pan weksle na moje nazwisko. Pojmujesz, że nie chciałem cię kompromitować, książę Jakoś to potem ułożymy już z sobą... Sześć kredytowych listów po dwadzieścia pięć tysięcy każdy, nieprawdaż?
Laura na rogu stołu liczyła „gałganki“, Rozan nie zobaczył ich nawet. Skoro podpisał i podniósł głowę, zniknęły już w kieszeni kobiety. Ale podeszła do niego i ucałowała w oba policzki, co zdawało się go zachwycać. Larsonneau przypatrywał się im filozoficznie, składając systematycznie weksle i chowając atrament i pióro do kieszeni.
Młoda kobieta jeszcze obejmowała za szyję Rozana, kiedy Arystydes Saccard odchylił róg portyery.