z doświadczenia... Ale pogodziliśmy się, oh, najzupełniej pogodzili. Będzie coś z sześć tygodni już. Ilekroć nie wracam zbyt późno do domu, zachodzę do niej jeszcze. Dzisiaj moja biedna koteczka będzie musiała obyć się bezemnie, mam roboty do samego rana. Ale bo też jak ona jest zbudowana prześlicznie!...
A kiedy Maksym wyciągnął do niego rękę na pożegnanie, przytrzymał go i dodał ciszej, w formie zwierzenia:
— Wiesz, figura Blanki Müller, zupełnie coś podobnego, ale dziesięć razy więcej gibka, wytworna. A cóż dopiero te biodra, co to za rysunek w nich, a ta delikatność skóry...
I zakończył do odchodzącego już młodzieńca:
— Tyś wdał się we mnie, masz serce, twoja żona będzie szczęśliwą... Do widzenia, mój mały!
Kiedy Maksym nakoniec uwolnił się od ojca, obszedł pośpiesznie park dokoła. To, co posłyszał, przejmowało go takiem zdumieniem, że doznawał nieprzepartej potrzeby zobaczenia się z Renatą. Chciał ją przeprosić za swoje brutalstwo, dowiedzieć się, dlaczego skłamała, wymieniając mu pana de Saffré, zapytać o genezę czułości męża. Ale wszystko to nie występowało wyraźnie, życzył sobie tylko wypalić u niej cygaro i po dawnemu stanąć z nią na tej koleżeńskiej stopie, z którą tak im niegdyś było dobrze obojgu. Jeśli zastanie ją dobrze usposobioną, liczył nawet na to, że
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/375
Ta strona została uwierzytelniona.