Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/387

Ta strona została uwierzytelniona.

że nie przeszkadzało mu przysposabiać wspaniałej uroczystości na czwartek środopostny. Wobec odmowy Renaty zawrzał w nim ten gniew wściekły, tajony energicznego człowieka, powstrzymanego w przeprowadzonem już niemal dziele przez kaprys dziecka. Z aktem cesyi w kieszeni liczył na to, że uda mu się wydostać zkąd pieniędzy, w oczekiwaniu indemnizacyi.
Następnie, skoro się nieco uspokoił i mógł zastanowić już jasno, zadziwił go ten nagły zwrot w postępowaniu żony; z pewnością ktoś musiał być jej doradcą. Przeczuł kochanka. Było to przeczucie tak jasne, tak dokładne, że pobiegł wprost do swojej siostry wybadać ją, spytać, czy nie wie nic o utajonem życiu Renaty. Sydonia była wielce kwaśna. Nie mogła wybaczyć swej bratowej afrontu, który jej zrobiła, odmawiając widzenia się z panem de Saffré. To też, skoro wyrozumiała z pytań Saccarda, iż brat jej podejrzewa żonę o to, że ma kochanka, zawołała natychmiast:
— Jestem tego pewną!
I oświadczyła się dobrowolnie, że wyśledzi te „turkawki“. Ta „cnotka“ zobaczy, co ona może!...
Saccard zazwyczaj nie lubił dociekać nieprzyjemnej prawdy; interes własny wyłącznie znaglić go mógł do otwarcia oczu, które roztropnie przymykał zwykle z zasady. Przyjął jednakże usługi siostry.