Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

fraków, co podnosiły jeszcze ich bladość, dodawały mleczną swą białością światła promieniejącej zastawie. Rozpoczęło się podawanie, pośród uśmieszków zamienianych tylko z sąsiadami w pół ciszy, której nie przerywało jeszcze nic, prócz zgłuszonego szczęku łyżek. Baptysta spełniał obowiązki marszałka dworu z poważną miną dyplomaty; miał pod swemi rozkazami, oprócz dwóch lokajów domowych, czterech, przybranych do pomocy, których rekrutował zazwyczaj tylko na wielkie obiady. Za każdą wniesioną potrawą, którą rozkrawał w głębi sali na osobnym, na ten cel przeznaczonym stoliku, trzech służących okrążało ostrożnie stół z półmiskami w ręku, wymieniając przy podawaniu półgłosem nazwę potrawy. Trzej inni rozlewali wino, baczyli na chleb i karafki. Tak obniesiono już powoli parę dań a srebrzysty śmiech dam, dotąd nie stał się jeszcze głośniejszym.
Goście zbyt byli liczni, aby rozmowa mogła swobodnie stać się ogólną. Jednakże skoro podano pieczyste i jarzyny i kiedy wytworne wina burgundzkie: Pomard, Szambertyn, nastąpiły po Léoville i Château-Lafitte — wrzawa głosów wzrosła a wybuchy śmiechu wstrząsały lekkiemi kryształami zastawy; Renata, siedząca w pośrodku stołu, miała po prawej stronie barona Gouraud, po lewej pana Toutin-Laroche, byłego fabrykanta świec, podówczas zaś radcę municypalnego, dyrektora „Kredytu gruntowego“; członka rady nadzorczej „Towarzystwa generalnego portów Marokańskich“, mężczyznę chu-