dego i wysokiego, którego Saccard, siedzący naprzeciw między panią d’Espanet a panią Haffner nazywał pieszczotliwym głosem to „moim kochanym kolegą“, to znowu „naszym wielkim administratorem“. Dalej szli mężowie polityczni: pan Hupel de la Noue, prefekt, który regularnie osiem miesięcy w roku spędzał w Paryżu; trzech deputowanych, między którymi świeciła zdaleka szeroka alzacka twarz pana Haffnera; następnie pan de Saffré, zachwycający młody człowiek, sekretarz jednego z ministrów; pan Michelin, naczelnik biura administracyi miejskiej i inni wyżsi urzędnicy. Pan de Mareuil, wieczysty kandydat do parlamentu, zasiadł na wprost prefekta, ku któremu rzucał wciąż czułe spojrzenia. Co się tyczy pana d’Espanet, nie towarzyszył on nigdy żonie na żadne zebrania. Panie, należące do rodziny, umieszone były obok najwybitniejszych z tych osobistości. Pani Sydonii, siostrze gospodarza, wyznaczył Saccard nieco dalej miejsce, między dwoma entreprenerami, panem Charrier po prawej a panem Mignon po lewej stronie, rodzaj posterunku zaufania, gdzie chodziło o odniesienie zwycięztwa. Pani Michelin, żona naczelnika biura, ładna, pulchniutka brunetka, siedziała obok pana de Saffré, z którym prowadziła ożywioną wpół-cichą rozmowę. Po obu końcach stołu pomieszczona była młodzież, audytorowie z Rady państwa, synowie przemożnych ojców, milionowy w przyszłości pan de Mussy, który rzucał w stronę Renaty zrozpaczone spojrzenia, Maksym
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.