Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/430

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc — zawołał — proszę zająć miejsca... Ale uprzedzam z góry, że ja jestem klasycznym. Nie mam za dwa grosze imaginacyi!...
Pary posiadały dokoła salonu, na wszystkich krzesłach, jakie tylko można było zebrać; młodzież poznosiła wszystko aż do żelaznych krzeseł z oranżeryi. Był to kotylion monstre. Pan de Saffré, który miał minę namaszczoną celebrującego księdza, wybrał sobie za tancerkę hrabinę Vanską, ze względu, że jej kostium Korala wpadł mu w oko. Kiedy już wszyscy byli na swoich miejscach, rzucił okiem po całym tym szeregu okrążających salon spódniczek, u których boku mieścił się zawsze frak czarny — dał znak orkiestrze, a trąby jej zadźwiękły też zaraz. Głowy pochyliły się wzdłuż sznura uśmiechniętych twarzy.
Renata nie chciała brać udziału w kotylionie. Była nerwowo wesołą, podnieconą od samego początku już balu, tańczyła bardzo niewiele, mięszając się w coraz to inne grupy, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Przyjaciółki zauważyły, że jest szczególniejszą jakąś. Mówiła w ciągu wieczora, że zamierza odbyć podróż balonem z pewnym słynnym aeronautą, którym się cały Paryż zajmował.
Kiedy rozpoczął się kotylion, ona, znudzona, że już nie może krążyć wedle upodobania, stanęła we drzwiach przedsionka, żegnając uściskami dłoni wychodzących mężczyzn, rozmawiając z najza-