Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/443

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc plan, który krążył w jej głowie od chwili, kiedy mąż zawiadomił ją o tem małżeństwie.
— Zamknę cię tutaj — rzekła nareszcie — a skoro rozednieje, wyjedziemy do Hawru.
Pobladł jeszcze bardziej z niepokoju i zdumienia.
— Ależ to szaleństwo! — zawołał. Nie możemy przecie uciekać razem. Tracisz głowę...
— Być może. W każdym razie to ty i twój ojciec doprowadziliście mnie do tego, że ją straciłam... Jesteś mi potrzebny i zabieram cię. Tem gorzej dla niedołęgów!
Czerwone blaski migotały w jej oczach. Mówiła dalej, zbliżając się więcej jeszcze do Maksyma, paląc mu twarz płomiennym swoim oddechem:
— Cóżby stało się ze mną, gdybyś ty się ożenił z garbusem! Drwilibyście sobie ze mnie, byłabym zmuszona może wziąć napowrót tę lalę, de Mussy’ego, który nie rozgrzałby mi nóg nawet... Skoro popełniło się to, co myśmy popełnili, nie można się rozstawać. Zresztą, to jasne, nudzę się kiedy ciebie niema a ponieważ wyjeżdżam, uprowadzam cię z sobą... Możesz powiedzieć Celestynie, co ci ma przynieść z twego mieszkania.
Nieszczęśliwiec wyciągnął do niej ręce, błagając teraz.
— Posłuchaj mnie, droga moja Renato, nie rób tego głupstwa. Opamiętaj się... Zastanów się cokolwiek nad skandalem...