Ale widząc, że ci panowie niezrozumieli, wytłomaczył im, że margrabiowie za czasów Ludwika XV go mieli zawsze takie ustronia do swych rozrywek i miłostek. Taka była moda podówczas.
I dodał:
— Nazywano to „domeczkami“. Cała ta dzielnica była ich pełną... Bywały tu czasem rzeczy wielce ciekawe!...
Komisya delegacyjna stała się bardzo uważną. Dwu przemysłowcom zaświeciły oczy, uśmiechali się, przyglądali się ogródkom z żywem zajęciem, tym pawilonom, na które nie spojrzeli nawet przed wyjaśnieniami kolegi. Jedna grota zatrzymała ich dłużej nieco. Ale kiedy doktór powiedział, widząc jedno z zabudowań, które już poczęto rozwalać, że to jest dom hrabiego de Savigny, słynny z orgij tego pana, cała komisya porzuciła bulwar, aby się przyjrzeć tym zwaliskom. Wstępowali na gruzy, wchodzili przez okna do parterowych pokoi a ponieważ robotnicy wyszli byli na śniadanie, mogli sobie swobodnie wszystko tam przeglądać. Pozostali tam z dobre pół godziny, rozpatrując się w sztukateryach plafonów, malowidłach odrzwi, fryzach i gipsaturach, pożółkłych od starości. Lekarz odbudowywał mieszkanie.
— Widzicie panowie — mówił — tu na prawo musiała być sala balowa. Tam, w tem wgłębieniu muru, z pewnością stała olbrzymia otomana. I patrzcie, pewien niemal jestem, że nad tą otomaną wisiało wielkie lustro; widać tu jeszcze nawet
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/472
Ta strona została uwierzytelniona.