Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/474

Ta strona została uwierzytelniona.

Agent ekspropriacyjny przyjął na gruntach tych panów. Oprowadził ich po ogrodzie, prosił, żeby zwiedzili kawiarnię koncertową, pokazał im olbrzymie księgi. Ale dwaj przemysłowcy zeszli zaraz z doktorem, rozpytując go jeszcze o szczegóły, dotyczące domku hrabiego de Savigny, który nie na żarty zajął ich wyobraźnię. Słuchali go z otwartemi usty a on im opowiadał o pani Pompadour, o miłostkach Ludwika XV-go, kiedy tymczasem pan de Mareuil i Saccard sami prowadzili dalej śledztwo.
— No i załatwiliśmy już — powiedział ten ostatni, schodząc do ogrodu. Jeżeli panowie pozwolicie, to ja mogę się podjąć zredagowania raportu.
Fabrykant instrumentów chirurgicznych ani słyszał nawet. Myśli jego były gdzieś daleko w czasach regencyi.
— Jakież to jednak dziwne były czasy! — powtarzał zcicha.
Nakoniec znaleźli dorożkę na ulicy Charonne i powrócili zabłoceni po kolana, zadowoleni ze swej przechadzki, jakby odbyli przyjemną wycieczkę na wieś. W dorożce rozmowa przeszła na inne pole, mówiono o polityce, powtarzano, że cesarz dokonywa wielkich rzeczy. Niewidziano nigdy chyba czegoś podobnego, jak to, co oni teraz zwiedzili. Ta olbrzymia ulica, tak prosta, będzie wspaniałą, skoro staną na niej domy.
Raport zredagował sam Saccard i jury akceptowało trzy miliony. Spekulant nasz też istotnie