Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/482

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy pani tego wszystkiego powiedzieć. Zresztą, cóż mnie to obchodziło. Pani była wolna a mnie chodziło o zarobienie sobie uczciwie trochy pieniędzy.
Na dworcu Renata zapłaciła jej drogę; wzięła dla niej bilet pierwszy klasy. Ponieważ przybyły zawcześnie, zatrzymała się jeszcze, ściskając jej ręce i powtarzając po kilkakroć:
— A uważaj tam na siebie, dbaj o zdrowie, kochana moja Celestyno.
Sługa pozwalała się pieścić. Rozpromieniona szczęściem poglądała spokojnie na załzawione oczy swej pani, z twarzą uśmiechnioną i świeżą. Renata mówiła jeszcze o przeszłości. Nagle tamta zawołała:
— Zapomniałam: nie opowiedziałam też pani historyi Baptysty, kamerdynera pana... Nikt pewnie nie powiedział pani tego w swoim czasie...
Młoda kobieta przyznała, że nie wiedziała nic pod tym względem.
— A no, przypomina sobie pani, jakie to on zawsze miny przybierał, jakie rzucał pogardliwe spojrzenia, sama pani mi kiedyś nawet o tem mówiła... A wszystko to była komedya... Nie lubił kobiet, nie schodził nigdy do oficyny do służby, kiedy myśmy tam były; a nawet, mogę to teraz pani powtórzyć, utrzymywał, że w salonie obrzydliwie było patrzeć na te wszystkie wydekoltowane suknie. Wierzę ja bardzo, że nie lubił kobiet!
I pochyliła się do ucha Renaty; sama zachowała spokój uczciwej dziewczyny, choć panią jej oblał gorący rumieniec.