— O pan też odniesie stanowczo zwycięztwo! — wyrzekł z kolei p. Toutin-Laroche — Wielkie fortuny powinny zgrupować się dokoła tronu.
Renata nie mogła już wytrzymać dłużej. Naprzeciw niej margrabina tłumiła ziewanie. A ponieważ Saccard zamierzał znów głos zabrać:
— Zmiłuj się, mój drogi, miej też cokolwiek litości dla nas — wymówiła do niego żona z ujmującym uśmiechem — dajcież panowie pokój tej szkaradnej polityce...
Wówczas rycerski pan Hupel de la Noue, jako prefekt zaprotestował, utrzymując, że panie mają słuszność. I rozpoczął opowiadanie jakiejś skandalicznej historyjki, która miała miejsce w jego departamencie. Margrabina, pani Haffner i inne panie śmiały się ogromnie z pewnych szczegółów tego opowiadania. Prefekt opowiadał zazwyczaj w sposób bardzo ucieszny, półsłówkami, domyślnikami, modulacyą głosu nadając nieprzyzwoite znaczenie wyrażeniom najniewinniejszym pozornie. Następnie rozpoczęto mówić o pierwszym wtorku u księżnej, o jakiejś farsie, którą grano wczoraj, o śmierci któregoś poety a wreszcie o wyścigach jesiennych. Pan Toutin-Laroche, chwilami wielce uprzejmy, porównał kobiety do róż a pan de Mareuil w niepokoju, w który go pogrążyły nadzieje wyborcze, znalazł kilka słów głębokich na temat nowej formy kapeluszy. Renata jednak wciąż była roztargniona.
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.