Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

okrąglenia pokoju. Mały żyrandol u sufitu, ozdoby stolików, garnitur kominkowy były z blado zielonego bronzu florenckiego.
Z damami w salonie nie pozostał nikt, prócz kilku młodzików i paru starców o twarzach bladych, obwisłych, którzy brzydzili się tytoniem. W fumoarze natomiast śmiano się i żartowano nader swobodnie. Pan Hupel de la Noue rozweselał niezmiernie tych panów, opowiadając im powtórnie historyjkę przytaczaną podczns obiadu, z tą wszakże różnicą, że obecnie uzupełniał ją szczegółami jaskrawemi. Była to jego specyalność; miał on zawsze na pogotowiu dwie wersye każdej anegdotki, jedną dla pań, drugą dla mężczyzn. Kiedy nieco później wszedł tu Arystydes Saccard otoczono go i poczęto mu winszować; kiedy zaś udawał, że nie wie o co chodzi, pan de Saffré objaśnił go frazesem, który zyskał niemały poklask, że zasłużył się dobrze ojczyźnie ponieważ nie dopuścił do tego, aby piękna Laura d’Aurigny przeszła na stronę anglików.
— Nie, doprawdy moi panowie, mylicie się — bąkał Saccard z fałszywą skromnością.
— Dajże pokój, nie broń się! — zawołał nań żartobliwie Maksym. — W twoim wieku to bardzo pięknie, doprawdy...
Młody chłopak, który dokończył był cygara, powrócił do wielkiego salonu.
Przybyło dużo gości. Galerya pełną była fraków stojących i rozmawiających półgłosem, oraz trenów