małą Klotyldą, czteroletniem dzieckiem, które ojciec rad był pozostawić na karku swojej rodzinie. Poddał się jednak temu życzeniu Anieli, wyłącznie pod warunkiem, że zapomni o pozostawionym w kolegium miasteczka Plassans, Maksymie, jedenastoletnim wyrostku, nad którym przyrzekła czuwać babka. Arystydes chciał mieć rozwiązane ręce, żona i dziecko już mu się wydawały przygniatającym ciężarem dla człowieka, który zdecydował się przedostać przez wszystkie rowy, choćby mu przyszło skręcić kark lub stoczyć się w błoto.
Tegoż samego wieczoru jeszcze po przybyciu, kiedy Aniela rozpakowywała walizy, poczuł gryzącą potrzebę obiegnięcia Paryża, deptania ciężkiemi trzewikami parafianina tego palącego bruku, z którego zamierzył sobie, że mu wytrysną zczasem miliony. Było to prawdziwe wzięcie w posiadanie. Szedł aby iść, dążąc wzdłuż trotoarów tryumfalnie, jakby już w kraju podbitym. Miał wizyę dokładną tej walki, którą wypowiedział w tej chwili i nie przejmowało go bynajmniej wstrętem porównywanie siebie do zręcznego posiadacza wytrychu, co podstępem czy gwałtem zamierza wziąść swój udział w tem bogactwie powszechnem, którego odmawiano mu złośliwie dotąd. Gdyby odczuwał potrzebę usprawiedliwienia się, byłby z pewnością tylko powołał się na tłumione przez lat dziesięć pragnienia, nędzne życie na prowincyi, własne błędy, za które czynił odpowiedzialnem całe społeczeństwo. Ale teraz w tem wzruszeniu gra-
Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.