Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

cztery tysiące pięćset franków. Podniesienie to płacy przybywało bardzo w porę; Aniela marniała; mała Klotylda była okropnie wybladłą. Zachował dotychczasowe swe ciasne mieszkanie, złożone z dwóch pokoików, jadalnego z meblami orzechowemi i sypialnego z mahoniu, prowadził dalej życie bardzo surowe, unikając długów, nie chcąc póty dotykać ręką pieniędzy innych ludzi, póki nie będzie ich mógł zanurzyć po łokcie. Kłamał w ten sposób swoim instynktem, gardząc kilku frankami, które były dlań naddatkiem, wciąż tylko czatując. Aniela czuła się najzupełniej szczęśliwą. Kupiła sobie kilka drobiazgów do przystrojenia mieszkania, kładła broszkę na dzień powszedni. Nie pojmowała już głuchej zaciętości męża, jego ponurych min człowieka, który ściga rozwiązanie jakiegoś strasznego problematu.
Arystydes szedł za radą Eugeniusza: słuchał i patrzał. Kiedy poszedł podziękować bratu za awans, ten zrozumiał przewrot, jaki się w nim odbył; winszował mu z powodu tego, co nazywał jego przyzwoitem zachowaniem się. Urzędnik, którego minowała zazdrość w głębi stał się giętkim i układnym. W przeciągu kilku miesięcy przedzierzgnął się w znakomitego komedyanta. Cała werwa południowca zbudziła się w nim a posuwał sztukę tak daleko, że koledzy jego z biura uważali go za dobrego chłopaka, którego blizkie pokrewieństwo z deputowanym z góry zapowiadało dojście do znacznego zczasem urzędu. To pokrewieństwo również jednało