Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

umyśle tak bystrym, słodkie szaleństwo, w którem kołysała swój żywot, trawiony na nędznych spekulacyach, magiczna ułuda, którą wraz z sobą upajała najłatwowierniejsze ze swych klientek. Z najgłębszem zresztą przeświadczeniem mówiła w końcu o owych trzech miliardach, jak o swym osobistym majątku, którego posiadanie prędzej czy później muszą jej powrócić sądy; to nadawało jakąś cudowną aureolę jej ubogiemu, czarnemu kapeluszowi, na którym chwiało się kilka wyblakłych fiołków na mosiężnych gałązkach, gdzie drut przeglądał. Aniela otwierała wielkie oczy. Pokilkakroć mówiła z wielkim szacunkiem do męża o jego siostrze, twierdząc, że pani Sydonia może ich z czasem zbogacić. Saccard wzruszał ramionami; poszedł obejrzeć mieszkanie i sklep na Faubourg-Poissonière i zwietrzył tam tylko blizkie bankructwo. Chciał poznać zdanie Eugeniusza o siostrze, ale ten spoważniał nagle i odparł tylko, że nie widuje jej nigdy a uważa, jako osobę bardzo inteligentną, trochę kompromitującą tylko może. Przyszedłszy przecież wkrótce potem na ulicę Penthièvre, zdało się Saccardowi, że spostrzegł czarną suknię Sydonii, wychodzącej śpiesznie od brata i pędzącej w dal trotoarem. Pobiegł, ale już nie mógł dognać czarnej sukni. Faktorka miała jedną z tych postaci niewyraźnych, które się gubią w tłumie. Zamyślił się mocno i od tego to czasu począł studyować siostrę z większą uwagą. Wkrótce też przejrzał i zrozumiał niezmierny obszar pracy tej