postać. Miała lat dwadzieścia cztery, on był o trzy lata od niej starszy i bardzo w niej rozkochany.
— Wiesz, moja droga, bardzo się śpieszę, boję się, że spóźnię się na pociąg. Więc myślisz, że starczysz dziś z pieniędzmi? Masz zaledwie trzydzieści susów? Wszak masz tyle?
Maryanna się roześmiała, a śliczną była z obnażonemi ramionami, cała opłynięta długiemi zwojami bujnych czarnych włosów. Pomimo, że żyli w ciągłym niedostatku, pozostała równie wesołą, jak w pierwszym roku po zamążpójściu, gdy miała lat siedemnaście, a on dwadzieścia. Odtąd, dochowali się aż czworga dzieci.
— Dziś jest ostatni dzień miesiąca, zatem wieczorem przywieziesz mi swoją pensyę. Jutro poopłacam drobne długi w Janville. Nie lubię być winną małżeństwu Lepailleur, bo, dając mi na kredyt mleko i jaja, robią minę zaniepokojoną, jakby w obawie, że ich okradnę... Ale mam na dziś trzydzieści susów, więc bądź o nas spokojny, mój najdroższy, wyprawimy sobie hulankę, co się zowie!
Mówiąc, śmiała się i podawała mu ramiona do pożegnalnych pocałunków, jak zwykle każdego poranku.
— No, idź, idź kiedy ci tak pilno... Wieczorem będę na ciebie czekała na moście.
— Nie, nie, połóż się wcześnie, nie czekaj na mnie. Wiesz, że dzisiaj wrócę późno, bo w naj-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/10
Ta strona została skorygowana.