Strona:PL Zola - Płodność.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

Ale to jej nie przeszkadzało marzyć w swym salonie o Annie-Maryi, znieważonej śladem pocałunków, składanych przez Norberta na białem jej czole.
Santezze nie krępował się w wyrażeniach i chętnie podtrzymując tego rodzaju rozmowy, rzekł:
— Ach wykręty bezpłodnej miłości!... bawią mnie ci, którzy przeciwko nim powstają! Jakiś doktór z głębokiej prowincyi postanowił je zwalczyć, pisząc o nich książkę i wyszczególniając potępiał je w skutkach. Jakiż się okazał tego rezultat?... Oto że nauczył najwstrętniejszych nawet wykrętów tych wszystkich, którzy poznać je pragnęli, lecz nie mieli ku temu okazyi... Nawet chłopi teraz o tem wiedzą... i książka owego doktora nie mało się przyczyniła do rozpowszechnienia bezdzietnych małżeństw...
Rozmawiano, nie zważając na obecność Celestyny, która stała przy dzieciach udając że nie słyszy. Zabawiona anegdotką, Walentyna śmiejąc się i dalej żartując, dała znak do wyjścia. Już zeszedłszy ze schodów, w przedsionku, wreszcie Mateusz uzyskał od Séguin obietnicę, że na pawilonie zostanie położony nowy dach, by deszcz nie padał na głowy lokatorów.
Powóz już czekał na dziedzińcu. Gdy państwo Séguin i Santezze pożegnawszy Mateusza wsiedli i odjechali, spojrzał raz jeszcze na fasadę pałacu. W jednem z okien stała Celestyna z dziećmi, zapewne