Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1016

Ta strona została skorygowana.

Jeden z ostatnio zrodzonych wśród rodziny licznej, nie znajdował dla siebie dosyć swobodnej przestrzeni, aby na niej rozwinąć bujność i siłę swej woli. Bracia i siostry, zanim na niego jeszcze przyszła kolej, zagarnęli już wszystkie ziemie okoliczne do tego stopnia, że brak mu tu było oddechu, dławił się, zagrożony głodem, szukając dla siebie owego rozległego pola wymarzonego, które uprawiałby i zkąd mógłby zbierać plony. Im więcej będzie przestrzeni, tem więcej będzie chleba; i z początku nie wiedział dokądby iść, macał wszędy, próbował, wahał się przez całe miesiące. Dźwięczny śmiech jego rozgłośny wciąż dalej rozweselał dom rodziców; nie męczył jednak ani ojca, ani matki troskaniem się dlań o los przyszły, bo sam już wiedział jaki dział dla siebie weźmie.
Na folwarku nie było już kątka dla Mikołaja, skoro Gerwazy i Klara tu byli, zająwszy w nim całe miejsce. W fabryce wystarczał Dyonizy, dzierżył w niej ster rządów jako pracownik sumienny, tak, że nic nie uprawniało młodszego do żądania podziału. We młynie Grzegórz dopiero co poczynał się osiedlać, w państewku dotąd tak maleńkiem jeszcze, że nie mógł odstąpić z niego żadną miarą połowy. Pozostawał więc tylko Ambroży, którego uprzejmą ofiarę przyjął w końcu i wstąpił doń w charakterze prostej próby, wyłącznie aby się obznajmić z polem wielkiego handlu. Majątek Ambrożego stawał się