Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1031

Ta strona została skorygowana.

ko abym się zastanowiła nad tem... Potem zwierzę się panu, pan wiesz dobrze, że ci zawsze mówię o wszystkiemi, tem więcej, że na tan raz jeszcze niewątpliwie potrzebować będę twej pomocy. Czekaj zatem cierpliwie. Którego z tych dni przyjdziesz, proszę, na obiad do mnie wieczorem, będziemy mogli cały wieczór pomówić z sobą swobodnie... Ach! mój Boże! gdyby to było prawdą, gdyby to był ów cud oczekiwany!
Blisko trzy tygodnie upłynęły a Morange nie dowiedział się nic jeszcze z owych zwierzeń przyrzeczonych. Widział ją tylko niezmiernie czemś zajętą, rozgorączkowaną, nie dopytywał się nawet, sam zresztą żyjąc w odosobnieniu zupełnem, życiem samotnem, w niem zamknięty i po za niem nic nie wiedzący.
Miał teraz lat sześćdziesiąt dziewięć; mijało już lat trzydzieści jak umarła żona jego, Walerya, przeszło zaś dwadzieścia odkąd za nią poszła Regina. On zaś wciąż tak samo pędził życie metodyczne, systematyczne, zawsze jednakowo akuratny w biurze, mimo całego zawalenia się w gruzy tego wszystkiego, co dlań stanowiło racyę bytu.
Mało kto może przecierpiał tyle, mało kto przeszedł przez takie straszliwe dramaty i zniósł takie wyrzuty sumienia — a on przychodził i odchodził zawsze tym samym miarowym kroczkiem, trwał wiecznie w swej mierności umysłowej, ni-